sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 9

 Ktoś brał prysznic, pewnie Julia. Przewróciłam się na drugi bok. Poranne promiene słońca wpadały do pokoju przez okna.
 Wstając zorientowałam się, że na mam żadnych ciuchów na zmianę, spałam w swojej koszulce i spodenkach, które pożyczyła mi dziewczyna Matha.
 - Trudno, ubiorę to, w czym przyjechałam - pomyślałam.
 - Ooo, nasz śpioch już wstał - Julia wyszła z łazienki.
 - Hej. A która to godzina?
 - Trzy po siódmej - uśmiechnęła się.
 - Wcześnie - stwierdziłam.
 - Wcześnie? Dziewczyno, za 10 minut mamy być na dole!
  Rozdziawiłam usta w zdziwieniu.
 - A po co my tu właściwie jesteśmy?
 - Musimy powiedzieć czarownicom jak jest sytuacja. Co robi twój ojciec, a czego nie powinien. - Wycierała mokre włosy ręcznikiem.
 - Ok, to zaczekasz? Zgubiłabym się tu. Tylko pójdę wziąć prysznic. - Wstałam i podeszłam do szafki wyjmując spodnie.
 - Dobra... ale ty chyba nie chcesz pójść w tych samych ciuchach? - zapytała z lekkim przerażeniem w oczach. Wzruszyłam ramionami. - Evannie! Oszalałaś? Czarownice nigdy nie mają tego samego założonego dwa razy. Taka ich mała słabostka. Wkurzysz je. czekaj, zaraz ci coś dam - podeszła do szafki i wyciągnęła ubrania.
 - Skąd ty to wzięłaś?
 - Nieważne - machnęła ręką uśmiechając się do mnie.
 Wzięłam od niej rzeczy i poszłam do łazienki. Kiedy po umyciu i przebraniu się wyszłam, Julia też miała na sobie coś innego, niż to w czym przyjechała.
 - Ładnie ci w tym - puściłam do niej oczko.
 - Dzięki. To idziemy?
 - Tylko wezmę rzeczy z tamtej torebki. - Powiedziałam, i tak zrobiłam.

 Zeszłyśmy do tego samego pokoju, w którym 'pojawiliśmy się' wczoraj. Okna znowu były zasłonięte, te same czarownice siedziały na kanapie, a chłopaki stali obok kominka. Kobiety nie były chyba zadowolone.
 - Spóźniłyście się - powiedziała oschle Elora. - Odpowiedzialne osoby są punktualne.
 - Przepraszam. To przeze mnie. Za późno wstałam i poprosiłam Julię, żeby na mnie zaczekała. Nie trafiłabym tutaj sama - wytłumaczyłam.
 - Szczerość się ceni - uśmiechnęła się szatynka.
 - Dziękuję - nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
 - Przejdźmy do rzeczy.  - zaczęła Elora. - Chcecie, żebyśmy wam pomogły zabić tego, dzięki któremu w ogóle istniejemy? Dzięki któremu przez wiele lat rządziliśmy światem? Dzięki któremu...
 - Oj wystarczy! Nie zapominaj, że to on teraz próbuje nas zabić. Nas i wszystkich ludzi. Chce rządzić światem, a ci, którzy ocaleją, mają mu usługiwać! - ostatnie słowo Trover wypowiedział niemal z obrzydzeniem.
 - Nie przesadzaj! Pamiętaj, do kogo i o kim mówisz! - Aurora próbowała uspokoić chłopaka.
 - Przepraszam - powiedział nieszczerze. - Ale... 
 - Cicho bądź! - wykrzyknęła już zdenerwowana Elora. 
 - No dobra - mruknął. 
 - Czyli chcecie, żebyśmy wam pomogły go zabić? 
 - Tak - odpowiedziałam. 
 - Zastanowimy się jeszcze - odpowiedziała po chwili  blondynka. - Idźcie do swoich jadalni, Debby poda wam śniadanie. Lubicie tosty? 

_______________________ 
kolejny rozdział :D podoba się? 
CZYTEJTA = KOMENTUJEJTA xD

1 komentarz:

  1. W końcu nowy rozdział strasznie byłam ciekawa co będzie dalej. Super rozdział.
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://zaczarowana-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń