boże, przepraszam.
mam kilka powodów. przyjaciółka oszukała na całej linii, rok szkolny się zaczyna, prawie nikt nie czyta tego bloga (dziękuję, tej jednej osobie ;) ), nie mam weny, może coś jeszcze dopiszę kiedyś, ale niczego nie obiecuję. przepraszam
Ktoś brał prysznic, pewnie Julia. Przewróciłam się na drugi bok. Poranne promiene słońca wpadały do pokoju przez okna.
Wstając zorientowałam się, że na mam żadnych ciuchów na zmianę, spałam w swojej koszulce i spodenkach, które pożyczyła mi dziewczyna Matha.
- Trudno, ubiorę to, w czym przyjechałam - pomyślałam.
- Ooo, nasz śpioch już wstał - Julia wyszła z łazienki.
- Hej. A która to godzina?
- Trzy po siódmej - uśmiechnęła się.
- Wcześnie - stwierdziłam.
- Wcześnie? Dziewczyno, za 10 minut mamy być na dole!
Rozdziawiłam usta w zdziwieniu.
- A po co my tu właściwie jesteśmy?
- Musimy powiedzieć czarownicom jak jest sytuacja. Co robi twój ojciec, a czego nie powinien. - Wycierała mokre włosy ręcznikiem.
- Ok, to zaczekasz? Zgubiłabym się tu. Tylko pójdę wziąć prysznic. - Wstałam i podeszłam do szafki wyjmując spodnie.
- Dobra... ale ty chyba nie chcesz pójść w tych samych ciuchach? - zapytała z lekkim przerażeniem w oczach. Wzruszyłam ramionami. - Evannie! Oszalałaś? Czarownice nigdy nie mają tego samego założonego dwa razy. Taka ich mała słabostka. Wkurzysz je. czekaj, zaraz ci coś dam - podeszła do szafki i wyciągnęła ubrania.
- Skąd ty to wzięłaś?
- Nieważne - machnęła ręką uśmiechając się do mnie.
Wzięłam od niej rzeczy i poszłam do łazienki. Kiedy po umyciu i przebraniu się wyszłam, Julia też miała na sobie coś innego, niż to w czym przyjechała.
- Ładnie ci w tym - puściłam do niej oczko.
- Dzięki. To idziemy?
- Tylko wezmę rzeczy z tamtej torebki. - Powiedziałam, i tak zrobiłam.
Zeszłyśmy do tego samego pokoju, w którym 'pojawiliśmy się' wczoraj. Okna znowu były zasłonięte, te same czarownice siedziały na kanapie, a chłopaki stali obok kominka. Kobiety nie były chyba zadowolone.
- Spóźniłyście się - powiedziała oschle Elora. - Odpowiedzialne osoby są punktualne.
- Przepraszam. To przeze mnie. Za późno wstałam i poprosiłam Julię, żeby na mnie zaczekała. Nie trafiłabym tutaj sama - wytłumaczyłam.
- Szczerość się ceni - uśmiechnęła się szatynka.
- Dziękuję - nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
- Przejdźmy do rzeczy. - zaczęła Elora. - Chcecie, żebyśmy wam pomogły zabić tego, dzięki któremu w ogóle istniejemy? Dzięki któremu przez wiele lat rządziliśmy światem? Dzięki któremu...
- Oj wystarczy! Nie zapominaj, że to on teraz próbuje nas zabić. Nas i wszystkich ludzi. Chce rządzić światem, a ci, którzy ocaleją, mają mu usługiwać! - ostatnie słowo Trover wypowiedział niemal z obrzydzeniem.
- Nie przesadzaj! Pamiętaj, do kogo i o kim mówisz! - Aurora próbowała uspokoić chłopaka.
- Przepraszam - powiedział nieszczerze. - Ale...
- Cicho bądź! - wykrzyknęła już zdenerwowana Elora.
- No dobra - mruknął.
- Czyli chcecie, żebyśmy wam pomogły go zabić?
- Tak - odpowiedziałam.
- Zastanowimy się jeszcze - odpowiedziała po chwili blondynka. - Idźcie do swoich jadalni, Debby poda wam śniadanie. Lubicie tosty?
_______________________
kolejny rozdział :D podoba się?
CZYTEJTA = KOMENTUJEJTA xD
Okna zasłaniały ciężkie kotary. Wszędzie porozstawiano świeczki, jedyne oświetlenie. Po środku stała kanapa zwrócona do kominka. Wysokie regały z książkami zasłaniały ściany. Obok drewnianych, dwuskrzydłowych drzwi stał stolik.
Ból głowy usta, czułam się dużo lepiej. Obserwowałam wszystko stojąc w drzwiach tego dużego pomieszczenia.
Moi towarzysze siedzieli na kanapie. Przed nimi stały dwie kobiety ubrane w suknie, takie z starych czasów. Jedna miały rozpuszczone czarne włosy, druga, blondynka, związane je w kok.
- Auroro, proszę. Musisz na pomóc. On nas ciągle atakuje, a Ev dopiero co dowiedziała się, że ma moc!
- Troverze, to nie moja wina. Gdybyś był bardziej rozważny, James już dawno by nie żył. - Szatynka broniła się.
- Ma rację. To twoim zadaniem było ich w odpowiednim momencie powiadomić. Z tą dwójką - blondynka spojrzała na Julię i Daniela - sobie poradziłeś. Ale to, że zakochałeś się w Evannie, nie usprawiedliwia cię od złego pracowania.
Po tych słowach Trov skulił się na kanapie, a Dan wodził szybko wzrokiem od niego do kobiety.
- Skąd o tym wiesz, Eloro?
- Widzę to w jego oczach. Oczy nigdy nie kłamią. Kocha ją.
Odchrząknęłam. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Evannie?! Ile tu jesteś? - Trover pobladł.
- Yyy, no od początku rozmowy, wydaję mi się.
- Czy - czyli wszystko słyszałaś?
- No jak by.
- Boże, Ev, przepraszam. Ja.. ja nie...
- Pogadamy kiedy indziej - powiedziałam podchodząc do kobiet. - Evannie - wyciągnęłam rękę w stronę szatynki, lecz ta przytuliła mnie. Tak samo Elora.
- Odpocznijcie, jechaliście bardzo długo. Debby zaprowadzi was do waszych pokoi - powiedziała Aurora, a w tym samym momencie do pokoju weszła szczupła blondynka.
Poprowadziła nas schodami na górę, a później długim korytarzem. Zatrzymała się.
- Proszę, macie te dwa pokoje. Gdybyście coś potrzebowali mój jest ten naprzeciwko - uśmiechnęła się wskazując na drzwi po prawej.
- Julia, mogę się o coś zapytać? - powiedziałam zmieszana, gdy leżałyśmy już w łóżkach.
- No pewnie. Możesz mi zaufać - uśmiechnęła się.
- Eee, ty myślisz, że Trov faktycznie... mnie kocha?
- Elora nigdy się nie myli. Ona umie 'czytać' z oczu. Nie wiem, czy to moc, czy po prostu tak umie. w każdym razie jest bardzo szanowana z tego powodu.
- A kim one są?
- Faktycznie Trover nic ci nie mówił. To czarownice, pomagają nam od pewnego czasu.
- Od kiedy wiesz o wszystkim?
- Jakieś dwa lata - wzruszyła ramionami.
Zaniemówiłam. Ona wiedziała od dwóch lat, a ja od dwóch dni!
- Chyba go zabiję - zaśmiałam się. - Dobra, zaraz padnę. Dobranoc.
- Dobranoc - powiedziała Julia gasząc małą lampkę stojącą na toaletce pomiędzy naszymi łóżkami.
______________________
następny rozdział gotowy :D CZYTASZ = KOMENTUJESZ. dziękuję ;)
jeśli ktoś ma jakieś pytanie proszę pisać ;)
- Już myśleliśmy, że nigdy nie dojedziecie. Vannie, jak się czujesz? Może chcesz się przespać? Chodź, zaprowadzę ci - Daniela zmartwił mój wygląd.
Byliśmy w malutkim kamiennym domku - naszej 'siedzibie'. Wszyscy znali go i już od dawna, wszyscy oprócz mnie.
Mój były poprowadził mnie do małej sypialni na piętrze.
- To twój tymczasowy pokój. Za drzwiami naprzeciwko szafki masz łazienkę - uśmiechnął się. - Pójdę, a ty śpij dobrze. Jak by co, to przyjdę do ciebie - wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do komody i wysunęłam szufladę, o dziwo zauważyłam tam kilka koszulek, dwie pary jeansów, bieliznę i pidżamę. W niższej znalazłam torbę, plecak, scyzoryk, naboje oraz rewolwer.
- Po cholerę mi rewolwer? - szepnęłam do siebie. Wyciągnęłam ubrania, poszłam się umyć i położyłam spać.
Ktoś potrząsał mną za ramię.
- Ev, wstawaj! Evannie!
Otworzyłam oczy. Na łóżku siedziała Julia.
- No przecież już nie śpię - spojrzałam za okno. - Jest jeszcze ciemno. Coś się dzieje?
- Yyy, no wiesz, mamy kilka spraw do załatwienia. Ubierz się, czekamy na dole ze śniadaniem - wyszła.
Poszłam do łazienki zgarniając jakieś ciuchy i wzięłam szybki prysznic. W niecałe 15 minut byłam gotowa i zeszłam do kuchni wsadzając portfel, rewolwer i telefon do torby.
- Mmm, naleśniki! Kto zrobił? - na stole leżał talerz z jedzeniem, a na krzesłach wokół siedziała Julia z chłopakami.
- Ja! - Dan się uśmiechnął.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam. Od kilku godzin jechaliśmy Grand Vitarą po jakiś lasach.
- Musimy coś załatwić - odpowiedziała po chwili Julia siedząca przede mną.
Oparłam głowę o szybę.
- Co sie dzieje u Natalie? Czy u rodziców i Matha wszystko w porządku? Martwią się? - pytania chodziły mi po głowie.
Samochód zatrzymał się, ale nie wychodziliśmy. Popatrzyłam naokoło. Las, nic więcej.
- Co... - zaczęłam, ale nagle poczułam coś dziwnego. Jak bym rozpadała się na małe kawałeczki. Zawirowało mi przed oczami, głowa mnie rozbolała. Skuliłam się na siedzeniu zasłaniając rękami głowę.
Po chwili wszystko ustało i otworzyłam oczy. Nie byłam już w samochodzie.
_____________________
rozdział dodana przez Ags.
Catrina nie miała internetu, ale ciąg dalszy napisany. w Sobotę wraca do domu, więc rozdziały będę dodawane jak wcześniej